Otwarcie @MOCAK

Ludzie wystrojeni, eleganccy i ci ubrani nieco luźniej, czasem wytatuowani, z wymyślnymi fryzurami. Wszyscy gromadzą się przy wejściu do galerii głównej MOCAK-u w oczekiwaniu na rozpoczęcie wernisażu. Rozglądają się niespokojnie dookoła, co chwila spoglądając na zegarki. Tak, to już ta godzina. Nagle z głośników roznosi się czyjś głos – mówi o sztuce, o tym, co możemy zaraz zobaczyć. Chwilę później wejście zostaje otwarte, a fala niespokojnych gości głodnych artystycznych doznań przeciska się przez wąskie przejście prowadzące do galerii. Tam widzowie natykają się na płótna Marka Gilberta, przedstawiające precyzyjnie wymalowane operacje różnego rodzaju, oraz prace Marty Antkowiak, ukazujące w abstrakcyjny sposób to, co kryje się pod powłoką ludzkiej twarzy. Wchodząc w głąb galerii docieramy do niesamowitych fotografii Nicole Tran Ba Vang, ukazujących niemal dosłownie dwie funkcje naszej skóry. Widzimy obecną pogoń za metką, utożsamianie się z produktami z górnej półki, ukazane na fotografiach Daniele Buetti, a Sophie Ristelhueber pokazuje nam ludzkie blizny, tworzące coś na kształt historii wypisanej na ciele.

W galerii Beta na białych ścianach wiszą fotografie Anety Grzeszykowskiej z serii Selfie i Negative book. Przedstawiają one codzienne zmagania z własną cielesnością, z którymi odbiorca może się identyfikować. Grzeszykowska w sposób metaforyczny opowiada o tym, jak musimy dopasowywać się do narzuconych nam przez przeróżne media ideałów cielesnych. Każde zdjęcie ma w sobie głębię, którą trzeba odkryć samemu i wybadać w odosobnieniu, w celu zrozumienia autorki oraz samego siebie. Nie należy zapomnieć o zajrzeniu do pomieszczenia obok, w którym na krótkim filmie widzimy cały proces tworzenia negatywu przez artystkę. Galeria Re skrywa w sobie niesamowite ujęcia miłości wykonane przez Maxa Pinckersa w projekcie Czy zaśpiewają niczym krople deszczu, czy nie ugaszą mojego pragnienia. Widzimy Indie w całej miłosno-małżeńskiej okazałości. Niektóre sceny są przypadkowym obrazem pary spędzającej wspólne chwile, inne metaforą prawdziwej miłości, która drzemie w „nieodpowiednich dla siebie” ludziach. Jest też związana z tym brutalność, będąca przymusem ucieczki na rzecz bycia z osobą, którą się kocha. Widząc te fotografie, a raczej historię wypisaną na tych obrazach, z zapartym tchem uświadamiamy sobie rzeczywistość, jaka panuje w tym odległym kraju. Obie wystawy z galerii Beta i Re możemy zobaczyć bezpłatnie w ramach Miesiąca Fotografii w Krakowie.

Prace wszystkich artystów, będące na aktualnej wystawie w MOCAK-u, przedstawiają ludzkie ciało w różnych formach. Często jest ono przeinaczane, przekoloryzowane, uprzedmiotawiane, obrazowane jako obiekt badań, ale to, co widzimy najczęściej, to cierpienie uwięzione w ziemskiej powłoce, które w pewnym momencie staje się jej bytem.

Tekst: Zuza Rzeźnik
Zdjęcia: Konrad Kozłowski
1
#mfk-0231
2
wolomfk-2
wolomfk-5
wolomfk-11
wolomfk-7

Dodaj komentarz